21.03.2006 :: 21:20
poczatek rekolekcji... i boskie pytanie, czy nawet ksieza musza byc szowinistami... zapowiadalo siefajnie, dzien piewrszy, mysl przewodnia:przebaczenie, rozmowa w grupach, owszem, juz tutaj nie zgadzalam sie ze wszystkim, ale ogolnie spotkanie ocenilam bardzo pozytywnie... potem, wszytskie grupy polaczono i razem z jeszcze jedna szkola do kosciola, tam jeden z ksiezy dal popis swoich retorycznym umiejetnoisci, a juz na pewno na temat przebaczenia... zaczelo sie niewinnie od "rozsadku" studentek (nasz kochany duchowny przewodnik wczesniej pracowal wlasnie ze studentkami) i z, to co one wyrabiaja, przyprawia go jedynie o smiech. potem bylo o dziewczecej wrazliwosci, ktora owocuje zachowaniem modliszki (zatrzymanie funkcji zyciowyc partnera w najmniej oczekiwanym momencie), oraz to, ze bez calkowitego znurzenia sie w Jezusie przed zwiazkiem kobieta staje sie dla swojego wybranka tyranem... oczywiscie faceci byc moze jedynie okazuja pewne zachowania inaczej, jednak ksiadz takowych w szczegolny sposob nie zaobserwowal... nie wiem, jak ten wywod mial sie do przebaczenia, ale moj protest chyba na niewiele sie zda...