bardzo dziwna rozmowa...
szukanie drogi ucieczki wyklucza szczerosc...
niepewnosc zabija pewne slowa dla obszaru poza naszym umyslem...
w szkole pozytywizm... fragmenty "ojca Goriot" i "Pani Bovary"...o ile piewrszy podrecznikowy fragment jest strasznie nudny, opis pensjonatu, kompletny brak jakiejkolwiek akcji (choc z opowiesci nauczycielki wynika, ze to lektura warta przeczytania), o tyle zarys akcji drugiego dziela w pewien sposob naklonil mnie do myslenia... na temat poszukiwania szczescia, uczuc... zastanawiam sie, czy media nie dzialaja jak romantyczne romanse, opowiesci o ksieciach i ksiezniczkach... jakby nie patrzec, na stronach gazet, ekranach kin i telewizorow mamy zalew goracej, glebokiej, nieprzerwanej milosci... w miedzyczasie pojawia sie jakis konkurent, ale wszystko zawsze konczy sie dobrze... najlepiej namietnym pocalunkiem w ostatniej scenie, koncu opowiadania, badz ostatniej fotce fotostory...
"a tu jest tylko ziemia"
"Ideałem mężczyzny jest kobieta której nie może znależć."
a potem sie dziwia olenkowemu pesymizmowi... jak uwierzyc w przyszlosc, kiedy daleko jest mi od idealu...
choc pani Bouvary nie konczy najlepiej... rozczarowana zyciem, ludzmi, milocsia... przegrana ze swoimi idealami... jej pewne zachowania moga wydawac sie nienaturalne, ale czy tak naprawde jest? hm, moje idealy... sa nieco inne... tylko czy i ja ze swoimi nie przegram???
na marginesie... musze nauczyc sie odgryzac, nawet z niewinnych zartow... i cos zrobic ze swoim stresem, strachemprzed odrzuceniem, calkiem nieuzasadnionym... w koncu nie musze byc idealem... mam nadzieje... |