pierwsza notka w nowym roku... nowy, choc taki zwyczajny...
sylwester u J. bylo calkiem przyjemnie. oczywiscie nie obylo sie do odwolania domojego profilu (" a jakie caleczki wolisz-oznaczone, czy nie oznaczone..."), odrobiny "betonu", dziwnej muzyki, proby ogladania filmow... jaki ten swiat malenki... z kaza osoba mialam wspolnych znajomych, chocbym nawet widziala je po raz pierwszy...
postanowienia noworeczne??? te z nauka nie maja najmniejszego sensu. postanowilam popracowac nad soba, swoja samoocenia i pewnymi cechami. moze cos z tego wyjdzie. eh, i nauczyc sie lepiej grac w brydza.
staram rozgrysc sie pewne osoby. nie idzie mi to najlepiej..
uzalezniam powoli sie od ogame... hm... to tez chyba zle...
soczek grejpfrutowy i ciasto...
znowu przytyje...
coz, zdarza sie...
jestem z siebie dumna... przeczytalam "pana tadeusza"... i bylam w stanie sie zmobilizowac, nawet o jakich dziwnych porach...
odkrywam niektore utwory... co z tego, ze je mam od dawna... jakos nie mialam ochoty, by je odkrywac... nie podobalo sie kilka pierwszych sekund/jakis fragment ze srodka -> zapomnienie.. teraz wracaja...lao che... |