04.12.2005 :: 19:46
eh, byla piekna i dluga notka... i podziekowania dla madzi, co mnie zmotywowala do odkurzenia tego talka. i byla calkiem pokazna notka... ale moj wewnetrzny talent ja skasowal...postaram sie ja trocge reaktywowac, ale zobaczymy co z tego wyjdzie ... humorek znosny, za duzo nie narzekalam, troszeczke sie usmiechalam... ogolnie znosnie ... -dom (diecezjalna oaza modlitwy), czyli 48 godzin poswiecone rozwojowi mojej duchowosci... zintegrowalam sie z A., poznalam jej chlopaka... sa niesamowicie szczesliwi... - andzrzejki... ktos zna moze jakiegos Placyda??? poza tym, jednogodzinna wsrozka J. przepowiedziala mi z mojego woskowego czegos, ze bede grala na 2 fronty... bedzie dobrze, jak znajdzie sie chociaz jeden... - pierwsze zerwanie sie, i to z lekcji religii... opuszczam sie... ale dzieki temu oszczedzialam 2 godzinne czekanie na ta lekcje, i moglam spotkac sie z psiapsiolami... jedna oczywiscie nieziemsko szczesliwa, zgadnijcie z jakiego powodu... - wczoraj, czyli przebywanie mnie i mojej siory wsrod dwoch par... jedna coprawda szybko sie ulotnila, co zreszta znacznie poprawilo atmosfere (S. bez niej jest duzo bardziej wygadany , zreszta tak jak wszyscy ).. - dzisiaj bez rzadnej pary...... -co do przedostatniego punktu... ludz jeden przypomnial sobie mnie nie po wygladzie, czasie spotkania, miejscu(a poniewaz poznal wtedy cala mnie, a poza nami byla jeszcze jedna osoba :/ ) ale po tym, kogo znam ( i nie byla to osoba, ktora mnie jemu przedstawila... bylam po prostu przedstawiona: ona zna Z. i tak mnie chlczyna zapamietal... cudownie )... paradoksalnie godze sie ze swoja samotnoscia, ale czasem tak glupio, nie wiem, jak sie zachowac w niektorych sytuacjach sam na sam z para ... wyrobie sie ... no to chyba na tyle, papa