19.11.2005 :: 09:46
notka napisana z realnej potrzeby glupiego odkrycia... dzisiaj zjadlam sobie sniadonko, znalazlam sie w salonie i patrze na ten skrawek naszego podworeczka... snieg... mala cieniutka warstwa... taka jak kozuszek na mleku... tyte ze nieco bardziej puszysta... zdanie sobie sprawy ze nie mieszkam w zadeptanej Warszawie... ze pierwszy snieg nie musi zniknac pod milionem par butow... ze troszeczke jego lezy na naszych drzewkach, choinkach... na naszych drzewkach?? glupie poczucie, ze skrawek lanety Ziemia jest nasz, ze tych 60 metrow kwadratowych pod naszym mieszkaniem nie musimy dzielic z 11 rodzinami... Warszawa... szara, kolorowe bilbordy, neony... ale nie badzmy tacy surowi... jest tez kilka super miejsc... niektorych nie znalabym, gdybym tam nie mieszkala... gdyby nie rodzice... zrozumienie, dlaczego dla niektorych to miasto moze byc czystym zlem...