14.10.2005 :: 18:20
hmmm.... dziwne uczucie... nie wiem co czuje... nie wiem, co myslec, robic, czy jest po co... chciec nie czuc, jednoczesnie bojac sie tego... zycie.... co to znaczy.... czy wogole jest prawdziwe... zludzenia... marzenia... przynosza pocieche jednoczesnie raniac... potwornie raniac za kazdym razem, kiedy otwieram oczy.... czego sie boje??? tego kim moge byc naprawde... czy zludzeniem jest to, ze cos znacze, czy to, ze jestem smieciem... samotnosc... tak bardzo sie jej boje... staram sie cos zmieniac, ale zawsze potem dzieje sie cos, co kaze mi analizowac sytuacje wytykajac swobie bledy... paradoksalnie, na niektore swoje pomylki juz nie zwracam uwagi... z podniesionym czolem ide dalej... tak bardzo chcialabym miec pewnosc, ze ktos mnie akceptuje... ufam ludziom, ale ostatnio zaczynam znowu miec watpliwosci, czy mnie lubia... dlaczego??? bo kim ja jestem??? ja juz tak nie moge... aler przeciez jestem... czuje... patrze tymi zaplakanymi oczami na ten swiat... nie jestem taka zla... nie moge... NIE mOGE... raz dwa trzy... wdech i wydech.... dam rade... musze... dla kogo... jeszcze nie wiem... czy jest w tym sens... raczej nie.... to po co.... "i nie wszystko w zyciu musi miec swoj sens"... musze przestac narzekac. uzalac sie nad soba... musze... usmiech... przeciez potrafie sie smiac... smiech, nie przychodzi mi tak ciezko... potrafie bawic sie... jestem... najwyzszy czas sie do tago przyzwyczaic... musze... niewazne... bo co jest wazne???