13.10.2005 :: 22:45
sprzeczne emocje... jak je ze soba pogodzic... jak zmiescic w jednym ciele... nie da sie umartwic jednej polowy i tanczyc druga... nie da sie chciec zniszczyc i zachowac chocby maly jego skrawek.... nienawisc walczy z odrobina akceptacji samej siebie... rozpacz z ochota skakania ze szczescia... a wzystko praktycznie bez powodu... nie, jednak sa powody... bo trace kontakt z niektorymi znajomymi, z powodu ram czasowych... z powodu mojej przynaleznosci do "samotnych"... to nie jest najlepsze wyjscie przychodzic do bajecznie szczesliwej kolezanki i bredzic jakie to zycie jest do dupy, niezaleznie od tyego jakie jest naprawde... juz slyszalam, ze " opowiedzialabym cos jeszcze, ale nie chce cie dolowac "(chyba sie powtarzam... ale widac ta mysl pokutuje we mnie)... radosc, po prostu... ze spotkania ze znajomymi, z powodu lekcji ze studentem, na ktorej plakalo sie ze smiechu... zmeczona... padam na klawiature... pierwsze sluchanie radia internetowego... przypomnienie sobie o nieumiejetnosci uzywania c++ do zaprogramowania czegokolwiek... niedlugo sprawdziuan... masa zawalonych kartkowek... wszysko sie miesza... dzisiaj wszystkie mozliwe cykle fotosyntezy, hemosytezy, fermentacji, oddychania komorkowego zlaly sie w jeden... a jeszcze pzy oddawaniu kartek, ktos zapytal sie przy pani kiedy wogole jest to kolko biologiczne... zle... przedstawienie... staszicowe roznice... "powrot posla"... super stroje wypozyczyli z tv... moja gramatyka i ortografia coraz gorsze... a najgorsze jest to, ze bledy widze dopiero by wyslaniu wiadomosci... to moja 150 notka, kolejna bez zadnej wartosci... moze rzeczywiscie za bardzo przejmuje sie niektorymi slowami... chyba powinnam zaczac wczesniej chodzic spac... lekcje egozimu pt, jak obzerac znajomych... coraz wiecej osob zauwaza, ze stosunkowo sporo ode mnie biora, a ja ich malo wykorzystuje... ale ja wiem, sa znajomi, ktorzy juz tyle razy dali mi pomidorowej... niezliczyc... dzieki Madziu...