10.10.2005 :: 17:53
to poczucie beznadziejnosci, nieodwzajemnionych uczuc... zawsze... slowa w ktore chcialabym wierzyc nigdy nie zblizaja sie do moich uszu... i nigdy nie zbliaza... ja smiec... nbie watra uwagi nikogo... chciec wegetowac... moc oddychac bez dreczacych mysli... widziec jakikolwiek sens w tym wszystkim... "wiesz czasem bywa tak, ze tak naprawde nie wiesz dokad zmierza twoj swiat. tysiace mysli, slowa rania tak, ty na kolanach prosisz Boga daj mi ten znak" slowa jakiejs piosenki... przypomnialy mi sie, i dobrze oddeja moje samopoczucie... Bog... czy naprawde istnieje??? nie wiem... szukam, ale on wcale nie staje sie bardziej wyrazny.... chyba czasem jeszcze bardziej odlegly....