01.10.2005 :: 21:59
jak bylo na wycieczce??? jakos. jedzenie... bezsmakowe mieso. niemila obsluga. pokoje dosc fajne. przekonanie o wyzszosci angielskiego nad polskim tu okazuja sie bledne. lawtiej dogadac sie np. w kawiarni, na poczcie po polsku niz po angielsku. osrodek nawet znosny. kilka przypalow. zgubienie sie w Wilnie wraz z kolezankami. pierwszego dnia pod kinem mnostwo krzyzy, zniczy, swiec, smutna muzyka. ku naszemu zdziwieniu nie byly to obchody rocznicy jakiegos tragicznego wydarzenia. po prostu zamykano kino. podczas powrotu zepsul sie autokar. 6 godzin na litewskiej malenkiej stacji benzynowej. ubaw po pachy :/... po powrocie czekalo na mnie 12 szczeniaczkow(teraz zostalo 11, jedna malutka suczka zdechla). urodzily sie kilka godzin po moim odjezdzie. teraz maja tydzien, sa nadal slepe, ale strasznie glosne.i z powodu swojej ilosci wymagajace sporo pracy... bylam dzisiaj na rowerku. z M. i D. oczywiscie za te kilka godzin musialam wykonac kilka prac domowych. moja siostra nakryla stol i poscielila swoje lozko. z niesamowitym oddaniem pozmywala czesc naczyn. to do zmywania podlogi w kuchni, czesci naczyn, schodow, odkurzenia, zrobienia 2 talerzy kanapek dla gosci ma sie raczej watpliwie. a i swoje lozko tez poscielilam. potem wmawia mi sie, ze ja przez te spotkania zapominam o obowiazkach domowych, a moja siostra w tym czasie ciezko pracuje. ratunku!!! coraz wiecej osob wypomina mi moja samoocene. chyba czas nad nia popracowac. co nie zmieni faktu, ze i tak jestem glupia ... i jakos tak dzisiaj humorek sie tez popsul. wszystkie skrzetnie ulozone klocki daza do upadku. ja tak nie chce :/...