15.06.2005 :: 21:00
kolega wrzucil do neta zdjecia z wycieczki... jednoznacznie stierdzam, ze jest mnie na nich za duzo, i ze, o skarpetki, prezentuje sie na nich rownie atrakcyjnie jak roziechana zaba na asfalcie. jedyne, na co bylo mnie stac, to nie uciakac za bardzo przed aparatem. wtedy wychodza jeszcze bardziej idiotyczne zdjecia. juz mniej wicej oceny wystawione. masakra. gorzej niz na pierwszy semestr, a i wtedy nie bylo dobrze... zaczynam przelamywac moj paniczny strach przed niewaznymi rzeczami...marnymi i prostymi, ale... moze dlatego, ze niektorzy uodparniaja mnie na krytyke. przestaje sie tym przejmowac, bo robia to za czesto, a poza tym robia to prosto w twarz. oni pewnie nie uwazaja tego za krytyke, tylko zwrocenie na cos uwagi. niewazne. ich zachowanie na razie odbieram jako szczere. wiec... wzielam brazowa kredke. narysowalam sobie wasy, zlaczylam brwi... zaczelam zastanawia sie jak to by bylo, gdyby w odpowiednim czasie cos mi wyroslo.nie doszlam do jakis zaskakujacych wnioskow. M. rano mowil o jego kontakatach z kolezanka, a wlasciwie o niesamowicie ponizajacych druga plec wiadomosci przesylanych przez gg. potem w telewizji uslyszalam o szowinistycznych zadaniach z matematyki. chyba zwariuje. czy naprawde Marsjanie i Wenusjanki nie sa w stanie razem ze soba wytrzymac na jednej planecie??? co do parad, no to przosze mamy zaplanowana parade normalnosci. juz sie boje. po ogladaniu jednych wiadomosci jestem zalamana. bylo jeszcze o Polsce jako oazie nietolerancji wobec Zydow. zyje w kraju ksenofobii i nietolerancji. i "oswiecil" mnie jeden dzien, a dokladniej rzecz biorac jedne wiadomosci (a dokladniej chyba jakis inny program informacyjny) i jedna wypowiedz znajomego. eh...