31.05.2005 :: 20:35
poprawilo mi humor, cos z czego chyba nie powinnam byc dumna, ale i tak to mie jakos tak podnioslo na duchu... co to??? wyniki "kangura"... wynik w szkole:42(a moze 43... nie pamietam dokladnie, a skleroza nie boli=P)... 120 marnych punkcikow, 150 do zdobycia... obok napis:wynik bardzo dobry... nareszczie mniej wiecej wstrzelilam sie w wyniik... jak ja obstawiam wyniki??? klasowka, uczucie totalnej beznadzieji... uczucie scisku w zoladku przed oddaniem i bardzo czesto 4, czasem 5... Ola wychodzi zadowolona z klasowki, nie narzeka.. gdy dostaje prace i patrzy na 2, lub 3, wcale nie promienieje radoscia... laseczki jeszcze w tym semestrze nie zlapalam, ale oceny bardzo slabe... oj, ciezko bedzie pertraktowac z mama widzaca takze moje oceny z semestru... zawsze na koniec bylo lepiej, a teraz duzo gorzej.. nie widze tego w rozowych barwach... ostatnio cos we mnie peklo, poznaje coraz wiecej ludzi, coprawda pewnie tylko na "raz, lub dwa", ale zawsze... cos we mnie peka... tylko co???