03.05.2005 :: 17:50
zauwazylam,ze czas wolny wzmaga zwe mnie biernosc... malo co robie, bo niewiele musze... odrywam sie od planety zwanaj ziemia... biernosc... marzenia...przemyslenia... spotkanie z kims... sen...biernosc... odrywam sie, ale nie moge rozprostowac skrzydel...sa zbyt slabe by udzwignoc moj ciezar... upadek bedzie bolesny... moze jednak nie az tak bardzo... wypracowanie pisane ponad trzy lata temu...spadanie jest forma lotu... wtedy umialam tego dowodzic, teraz nie jestem juz tego taka pewna...spadam coraz szybciej,znajduje sie coraz blizej granic mojej wytrzymalosci... po kazdej zimie przychodzi wiosna... ale nie kazda wiosna jest ladna i pogodna... czasem zima wraca na chwilke, by zniszczyc to co mlode i zielone... by zniszczyc to, z czego moga wyrosnac owoce... jestem, bo bylam, bede bo zapisalam te slowa... naturalny bieg natury... nie kazda roslina budzi sie po zimie, nie kazda ma ta szanse... mala twierdza...okienko robi sie coraz wezsze...dociera coraz mniej swiatla... widze coraz mniej ludzkich twarzy... pusty pokoj...skulona postac i muzyka w tle...