29.09.2006 :: 18:55
co to znaczy zyc? teraz chyba rozumiem wylacznie umierac... hm, maska zakladana codziennie rano kruszy sie z haasem po poludniu, upada, ja jesj kawalki starannie zbieram na kleczkach, by ulozyc nowa na dzien nastepny... pustka, pytania, ktore ejstem w stanie odsuwac tylko kilka godzin, bezsns, ktory w jakis sposob juz sie ufizycznil, tak jakby mieszkal w moim zoladku, i panoszac sie po mojej jamie brzusznej bolesnie przypominal mi, ze istnieje bez celu i nadzieji, ze to sie zmieni... zupelnie tak jakbym stala na idealnie gadkiej powierzchni... niezaleznie od tego jaki wysilek uczynie, i tak zawsze bede stala w tym samym punkcie... nie mam na czym sie oprzec, czego zlapac, nie moge znalezc realnej sily, ktora bylaby mnie w stanie ruszyc choc troche do przodu... ostatnie dzialania a jakie sie odwazylam, obrocily sie przeciwko mnie... watpie, bym zadala zbyt wiele, hm, ale i tak ponioslam porazke... tak, jakby obcieto mi noge... nie wiem, czy juz przestalam krwawic, nie wiem, moze to zakazenie? nawet jesli zwycieze ze smiercia juz nigdy nie bede sie w stanie ani bronic, ani uciekac... hm, nie chciano dac nawet kuli, kaza biegac... niektore slowa maja wieksze znaczenie, niz na poczatku nam sie wydaje... tylko bol rozumie co czuje.. tylko smierc na mnie czeka... przepraszam, ze jeszcze zyje...