wakacje, koniec roku....
nie wiem, czy na to czekalam... bezczynnosc...
eh, poki nie mam czasu myslec, jakos leci, jesli jednak mam czas na zastanowienie sie nad tym wszystkim-masakra :/
sama sw domu, rodzice i sister wyjechali... nauczka... piewrszego dnia po wyjezdzie bardzo zle sie czulam, i nawet nikt mi herbatki nie mogl zrobic... uswiadomienie sobie, jak bardzo nie chce sie byc samotnbym, choc i tak zapewne moj los jest juz przesadzony...
nadopiekunczosc cioci... mimo wszystko z nia sie bardzo dobrze rozmawia... no i ktokolwiek sie mna interesuje :/
piewrszy wyjazd juz 26 czerwca, do szanownego miasta ojca dyrektora :P
|