03.06.2006 :: 15:23
u mnie... ogolna niechec, tumiwisizm, poprzelatane wyrzutami sumienia ze taka szkarada jak ja moze jeszcze sie turlac po ziemi, na dodatek poprzelatane z chwilami przyjemnosci, po ktorych nachodza dodatkowe wyrzuty sumienia... np. takie niewinne jedzenie... stare i ukochane ciuchy moga zaczac sie buntowac, a co gorsza, wczesniej czy pozniej na swojej drodze spotkam jakies lustro, okno, lub cokowliek od czego moze sie odbic moja juz i tak mocno niedoskonala sylwetka... przepraszam, ze zyje... byc moze to sie wiecej nie powtorzy...(eh, badzmy dokladni, i przyjmjmy jako czynnik mozliwy reinkarnacje... ale to juz musialby byc totalny syf, bo jesli jakikolwiek fragment mojej swiadomosc przeniknie do nastepnych pokolen jakiegokolwiek stworzenia prawdopodobnie nie byloby ono duzo szczesliwsze niz ja teraz... zreszta mysl, ze to jest jedyny swiat, i ze nie ma z niego drogi ucieczki nie nastraja pozytywnie)... czasem opieprz ma wieksze dzialanie niz zlozenie obietnicy... dzisiaj trzeba sie bedzie uspoleczniac, i wyjsc z domku... na zakupy... moze z nich nie wroce z placzem... // maly jubileusz... 200 notka... widzicie, ile czasu mozna sie uzalac nad soba, w wielce nieskladny sposob i jakos niewiele z tego wyrosnac... dobrze by bylo, zeby zaczelo mi na czyms naprawde zalezec...